Miłość
Miłość to nie uczucie ani emocja.. stąd dziś mój tekst specjalnie nie w ramach cyklu „Czując”.

Wokół miłości powstało wiele błędnych przekonań. Wszystko dlatego, że utrwalane są w naszej świadomości poprzez filmy, książki, piosenki, czy sztukę. Bardzo często człowiek na tej podstawie buduje swoje romantyczne wizje miłości i znajduje usprawiedliwienia miłosnych porażek. Nie napisze Wam czym konkretnie jest bo jak mówią „miłość niejedno ma imię” (Pierre La Mure), ale przedstawię tylko (albo i aż) jedno ujęcie miłości, które jest mi bliskie na tu i teraz.
Miłość i poczucie, odczucie miłości względem kogoś to dwie różne - często mylone kwestie, co wynika z przyjętego punktu odniesienia. Ludzkie intuicyjne, emocjonalne przekonanie, że miłość to uczucie wynika z tego, że miłość wyzwala silne uczucia. Nie można ogołocić miłości z uczuć i tego, co jej towarzyszy. Ale nie to stanowi jej istotę. Kochając, faktycznie przeżywamy szeroką gamę emocji, począwszy od euforycznej radości do smutku, odczuwamy gniew, wstyd, żal czy rozgoryczenie. W fazie zakochania czujemy legendarne „motyle w brzuchu”, a na widok ukochanej czy ukochanego „miękną” nam nogi.
Uczucia są zmienne, zaskakują nas samych: to, co w jednej chwili dawało nam radość, parę dni później może sprawiać ból. Nierzadko, myląc uczucia z miłością, pozwalamy, by to one stanowiły dla nas motywację do decydowania o ważnych życiowych sprawach. Tymczasem życie to właśnie sztuka podejmowania decyzji i dokonywania wyborów, które nie zawsze będę idealne, gdyż liczba zmiennych i czynnik losowy zawsze mogą zabrać przeważyć. Emocje i uczucia stanowią świetne źródło informacji o tym, co się dzieje w nas samych i o tym, jak odbieramy swoje otoczenie, ale niekoniecznie zawsze stanowią właściwą podstawę podejmowania istotnych decyzji.
Miłość to decyzja, akt woli, działanie. Wg Morgana Scotta Pecka, amerykańskiego psychiatry, znanego jako twórcy nowej psychologii miłości miłość to wola rozszerzania ego w celu pielęgnacji własnego (miłość samego siebie) lub cudzego rozwoju duchowego. W swojej książce pt. „Droga rzadziej przemierzana” Peck pisze, że naprawdę kocha ten, kto podjął zobowiązanie, że będzie kochał niezależnie od obecności poczucia miłości, jeśli to uczucie przetrwa, to tym lepiej, a jeśli nie przetrwa, to mimo wszystko zaangażowanie, wola miłości, nie zaniknie.
I bardzo czuję to, co mówi Bartłomiej Dobroczyński w rozmowie z Agnieszką Jucewic (fragment książki „Czując. Rozmowy o emocjach”):
„Mnie osobiście bliska jest Emily Dickinson i wierzę, że w miłości jest jakaś tajemnica. Fascynuje mnie, dlaczego akurat ten człowiek nas pociąga, dlaczego za nim chcemy iść. Dlaczego z pewnymi osobami relacje trwają przez całe życie, mimo że – wydawałoby się – nie ma ku temu żadnych powodów. Dlaczego pewne osoby tkwią nam w sercu i nie da się ich stamtąd wyrzucić, mimo że wszystko nas dzieli, a nawet już się z nimi nie spotykamy.”